– Będę chciał, żeby był widoczny charakter zespołu, żeby każdy miał szacunek dla drużyny z Ciechanowa. Cieszę się, że tutaj jestem, na ciechanowskiej ziemi – mówi nowy trener Juranda, Dariusz Molski.
Pracował pan w Gorzowie, Elblągu, Wągrowcu, Szczecinie, teraz czas na Ciechanów.
Nie było mnie jeszcze na Mazowszu. W życiu bym się nie spodziewał, że do Ciechanowa mnie przywiodą losy piłki ręcznej. Cieszę się bardzo. To jest duże i przede wszystkim trudne wyzwanie. Cele, które są postawione przede mną na ten sezon dają mi pełną mobilizację i dodatkowego kopa do pracy, właśnie w tym ośrodku.
Wiem, że były propozycje z innych klubów.
Propozycje były, ale to wyzwanie jest najtrudniejsze i dlatego tutaj jestem (śmiech). To wyzwanie dla mnie, dla miasta, dla klubu. Chcę spróbować i temu wyzwaniu podołać. Chcę zaszczepić moje cechy sportowca wszystkim tutejszym zawodnikom, tak żeby to było piękne, ładne, ale przede wszystkim skuteczne.
Czego zawodnicy Juranda mogą się spodziewać na treningach? Jaka jest piłka ręczna według Dariusza Molskiego?
Na pewno mogą się spodziewać solidnej pracy, natomiast co z tego się ulepi, tego nie wie nikt, zwłaszcza na początku. Najpierw musimy się troszkę poznać, zobaczyć czym możemy dysponować, a dopiero potem myśleć o filozofii. Najprostsza filozofia to jest wygrywać i kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa w każdym meczu, ale to się łatwo mówi. Gdyby było tak łatwo to nikt by nie przegrywał. Przegrany też musi być, ale jeżeli mamy przegrać to tak, żebyśmy wiedzieli, że przeciwnik jest lepszy, a my daliśmy z siebie wszystko.
Przygotowania indywidualne dla zawodników wystartują już w lipcu. Od początku sierpnia praca drużynowa w Ciechanowie. Czy pan będzie dążył do wzmocnienia zespołu, czy jest taka konieczność?
Myślę, że tak. Trzeba tutaj innej, nowej krwi, żeby rywalizacja była większa i lepsza, a jednocześnie, żebyśmy wszyscy mogli się od siebie uczyć i piąć się coraz wyżej. Rywalizacja musi następować, nie tylko w swoim własnym sosie. Chciałbym, żeby do tego zespołu weszli młodzi chłopcy ze świeżą głową, tacy którzy mogą dać w przyszłości lepszą jakość.
Zapamiętał pan jakoś szczególnie wcześniejsze potyczki z Jurandem albo zawodnika z Ciechanowa?
Na pewno Przemek Krajewski. Grał ze mną w Wągrowcu i mamy cały czas dobre relacje. Jesteśmy na łączach, staramy się utrzymać kontakt w miarę możliwości. Nie jest on codzienny, ale pamiętamy o sobie. Wspominam Przemka bardzo dobrze. Zresztą u mnie na tapecie na komputerze jest zdjęcie jak Wągrowiec gra z Olsztynem w ekstraklidze i „Huzar” kładzie dwóch reprezentantów Polski i z połowy zdobywa bramkę. Takie zdjęcie mu podarowałem. To co zrobił z tymi reprezentantami to szacun. Taki jest „Huzar”. Wiem, że tacy ludzie są w Ciechanowie – bardzo waleczni i zostawiający dużo serca na boisku. Chciałbym to od zawodników Juranda wyegzekwować, po to żeby kibice jak najliczniej przychodzili na każdy mecz i żeby jak największa społeczność była z nami.
Jurand będzie występował w grupie C pierwszej ligi. Dla kibiców to coś nowego. Zagramy więcej meczów na Mazowszu i na wschodzie kraju.
To jest trudna grupa. Tym bardziej, że w tym sezonie poprzeczka jest bardzo wysoko postawiona. Będzie kolejna reorganizacja. Wszyscy będą chcieli się znaleźć w pierwszej czwórce. Nam w Ciechanowie pewnie będzie bardzo trudno tę czwórkę osiągnąć, ale cel mamy rozłożony w czasie i główny akcent czy rozwój zespołu ma przyjść troszkę później. Nie mamy parcia, żeby w tym roku za wszelką cenę po trupach osiągnąć cel. Będę chciał, żeby był widoczny charakter zespołu, żeby każdy miał szacunek dla drużyny z Ciechanowa. Natomiast trzeba chodzić po ziemi, nie od razu Kraków zbudowano. Myślę, że pierwszy kroczek będzie mały, ale zarazem bardzo trudny, dlatego że jest na bardzo grząskiej ziemi. Musimy troszeczkę pozmieniać, przeorientować się do tej dyscypliny.
Jak Dariusz Molski przedstawi się kibicom Juranda?
Cieszę się, że tutaj jestem, na ciechanowskiej ziemi. W życiu się tego nie spodziewałem, ale to tym bardziej dla mnie większa radość. Wszystkich zapraszam na mecze. Wtedy jest okazja, żeby zobaczyć jaki jestem. Na pewno nie jestem cichy, słychać mnie na meczu (śmiech).
Rozmawiał Krzysztof Podliński